Obligacje skarbowe oferowane w dystrybucji państwowej to całkiem niezła opcja dla firm chcących bezpiecznie ulokować kapitał. Mówimy tutaj o bezpieczeństwie zbliżonym do depozytu bankowego, ale potencjalnie z wyższym zyskiem. Jednak nie spodziewaj się kokosów. Marże są niskie, a inflacja potrafi zjeść realny zysk. To oferta dla firm, które cenią sobie spokój i akceptują niższe, ale pewne zyski. Kluczowe jest dobranie odpowiedniego typu obligacji do horyzontu czasowego inwestycji i przewidywań inflacyjnych.
Bezpieczeństwo przede wszystkim, ale...
Główną zaletą obligacji skarbowych jest gwarancja Skarbu Państwa. To oznacza minimalne ryzyko utraty kapitału. W obecnych czasach, kiedy turbulencje na rynkach finansowych są na porządku dziennym, to duży plus. Ale bezpieczeństwo kosztuje. Oprocentowanie obligacji, zwłaszcza tych krótkoterminowych (3-miesięczne OTS), jest dość niskie (3,00%). Przykładowo, trzymając 10 000 zł przez 3 miesiące, zarobisz zaledwie 75 zł brutto. Po opodatkowaniu (19% podatek od zysków kapitałowych) zostaje około 60,75 zł. To zdecydowanie za mało, by mówić o realnym zysku w obliczu inflacji.
Oprocentowanie - gdzie tkwi haczyk?
Obligacje zmiennoprocentowe (ROR, DOR)
Obligacje roczne (ROR) i dwuletnie (DOR) kuszą zmiennym oprocentowaniem opartym na stopie referencyjnej NBP. Obecnie (kwiecień/maj 2025) to 5,75% + ewentualna marża (0% dla ROR, 0,15% dla DOR). Teoretycznie to niezła propozycja, ale trzeba pamiętać, że stopa NBP może się zmienić. Jeśli Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy, Twoje odsetki również pójdą w dół. Dodatkowo, odsetki są wypłacane co miesiąc, co z jednej strony jest plusem (dostęp do gotówki), z drugiej generuje obowiązek zapłaty podatku od każdej wypłaty, co zmniejsza efektywny zysk.
Obligacje indeksowane inflacją (COI, EDO, ROS, ROD)
Obligacje 4-letnie (COI), 10-letnie (EDO) oraz rodzinne (ROS, ROD) to opcja dla tych, którzy chcą chronić kapitał przed inflacją. Oprocentowanie jest ustalane na podstawie wskaźnika inflacji CPI + marża (od 1,5% do 2,5%). To brzmi dobrze, ale inflacja jest podawana z opóźnieniem, a marże nie są oszałamiające. Przykładowo, jeśli inflacja wyniesie 5%, a masz obligacje 10-letnie (EDO) z marżą 2%, to zarobisz 7% brutto. Po opodatkowaniu zostaje 5,67%. Niby lepiej niż na lokacie, ale szału nie ma. Dodatkowo, odsetki są kapitalizowane (dopisywane do kapitału) i wypłacane dopiero na koniec okresu (lub co roku dla COI), co oznacza, że nie masz dostępu do zarobionych pieniędzy przez dłuższy czas.
Wcześniejszy wykup - kara za niecierpliwość
Obligacje skarbowe dają możliwość wcześniejszego wykupu, ale przygotuj się na opłatę. Co prawda, bank nie podaje konkretnej kwoty, ale z doświadczenia wiem, że to potrafi zjeść sporą część zarobionych odsetek. Dlatego przed zakupem obligacji warto dokładnie przemyśleć, na jaki okres chcesz zamrozić kapitał. Jeśli wiesz, że możesz potrzebować pieniędzy wcześniej, lepiej poszukać innej, bardziej elastycznej formy inwestycji.
Dla kogo są obligacje skarbowe?
- Dla ostrożnych firm: które priorytetowo traktują bezpieczeństwo kapitału.
- Dla firm z nadwyżkami gotówki: które mogą sobie pozwolić na zamrożenie środków na określony czas.
- Dla firm, które akceptują niższe, ale pewne zyski: i nie oczekują cudów.
Moja rada: dobrze przemyśl dobór obligacji do swoich potrzeb i przewidywań inflacyjnych. Krótkoterminowe obligacje stałoprocentowe (OTS) to obecnie strata pieniędzy. Obligacje indeksowane inflacją (COI, EDO) mogą być dobrym zabezpieczeniem kapitału, ale nie spodziewaj się wysokich zysków. Przed podjęciem decyzji, porównaj ofertę obligacji skarbowych z innymi dostępnymi na rynku instrumentami finansowymi, takimi jak lokaty bankowe, fundusze inwestycyjne czy obligacje korporacyjne.