ING: Konta oszczędnościowe

ING Bank Śląski i ich Otwarte Konto Oszczędnościowe (OKO) to standardowa propozycja. Promocja na start (6,5% przez 3 miesiące) brzmi kusząco, ale trzeba się napracować, żeby ją utrzymać. Dobre dla osób, które i tak aktywnie korzystają z konta w ING, bo inaczej łatwo przepaść i zostać z marnym 1,5%. Pułapka? Po 3 miesiącach spadasz z wysokiego konia, a bank liczy, że zapomnisz przenieść pieniądze. Dla kogo? Dla obecnych klientów ING, którzy lubią promocje i pilnują terminów.

Oprocentowanie – haczyk w bonusie

6,5% brzmi świetnie, ale to tylko marketingowy wabik. Po pierwsze, dotyczy tylko kwoty do 200 000 zł. Po drugie, musisz aktywnie używać konta osobistego w ING: minimum 3 logowania do aplikacji i 15 transakcji kartą/Blikiem w ciągu 3 miesięcy. Jeśli regularnie płacisz kartą, to spoko, ale jeśli nie, to zaczynasz generować koszty (bo pewnie zaczniesz kupować drobiazgi, żeby tylko dobić do 15 transakcji). Po trzecie, po 3 miesiącach wracasz do żałosnego 1,5%. Przykładowo, wpłacasz 100 000 zł. Po 3 miesiącach masz:

  • Promocyjnie: 100 000 * 0.065 / 4 = 1625 zł brutto (ok. 1316 zł netto)
  • Standardowo: 100 000 * 0.015 / 4 = 375 zł brutto (ok. 304 zł netto)

Różnica kolosalna, ale pamiętaj, że to tylko przez krótki czas. ING liczy, że większość ludzi nie pofatyguje się, żeby przenieść te pieniądze po 3 miesiącach. I na tym zarabiają.

Pułapka OKO Bonus

OKO Bonus (do 7%!) to jeszcze większa sztuczka. Dotyczy tylko "nowych środków", czyli nadwyżki ponad stan z konkretnego dnia (np. 26.02.2025). Jeśli miałeś już jakieś oszczędności w ING, to bonus dotyczy tylko tego, co dopłacisz *ponad* ten stan. Sprytne, prawda? I znowu - limit do 200 000 zł i te same warunki aktywności. Dodatkowo, oferta może być limitowana czasowo lub ilościowo, więc trzeba się spieszyć. To typowa gra na emocjach.

Koszty i opłaty – pozornie za darmo

Prowadzenie konta jest darmowe, przelewy na własne konto też. Ale, ale… to standard. Większość kont oszczędnościowych tak działa. ING zarabia na tym, że trzymasz u nich pieniądze, a oni obracają nimi, zarabiając znacznie więcej niż te 1,5%, które ci wypłacają (albo te 6,5% przez 3 miesiące). Nie ma ukrytych opłat, ale jest ukryty zysk ING – na twoich pieniądzach.

Dla kogo to ma sens?

Jeśli już masz konto osobiste w ING i regularnie z niego korzystasz (płacisz kartą/Blikiem, logujesz się do aplikacji), to promocja na start może się opłacać. Ale tylko jeśli:

  • Ustawisz sobie przypomnienie w kalendarzu, żeby przenieść pieniądze po 3 miesiącach.
  • Masz kwotę do 200 000 zł, którą możesz ulokować.
  • Nie wydasz więcej na "potrzebne" transakcje kartą/Blikiem, niż zarobisz na promocji.

Inaczej to po prostu chwyt marketingowy, który ma cię przywiązać do ING. I, co gorsza, skłonić do wydawania pieniędzy, żeby "zarobić" więcej. Lepiej poszukać alternatyw z wyższym stałym oprocentowaniem (nawet jeśli jest minimalnie niższe niż promocyjne 6,5%). W dłuższej perspektywie może się okazać, że wyjdziesz na tym lepiej, oszczędzając sobie nerwów i pilnowania terminów.